Gińcie fataliści - Go Big or Go Home

W pewnym wątku na Facebook’u wdałem się w płonną dyskusję, której oczywiście już żałuję. Nie da się w kilku słowach komentarza przekazać całej rozbudowanej wizji, czy choćby myśli. Przypomniałem sobie jednak pewną wyblakłą już konkluzję, z którą chciałem się uzewnętrznić już jakieś 2-3 lata temu. Może choć tak uda mi się osłodzić niesmak i dowiedzieć się, że prawdopodobnie nie jestem kosmitą i sposób, w jaki myślę, żyję i postrzegam rzeczywistość nie jest niczym niezwykłym.

W Polsce panuje lament, że bardzo Ciężko prowadzić firmę, bo ZUS i podatki wysokie, bo trudno zatrudniać ludzi, bo procedury rejestracji są jak betonowa ściana. A ja sobie myślę, że problem jest gdzie indziej.

Ktoś nam przez lata wmawiał, że budowanie firmy, a więc docelowo bardzo skomplikowanej organizacji gospodarczej, od której (daj Boże) będzie zależeć życie setek, czy tysięcy ludzi (pośrednio, bo przecież pracownicy, partnerzy, kontrahenci mają rodziny), to prosta sprawa, która nie wymaga wiedzy, kompetencji, nauki, wyjątkowych uprzywilejowań psychofizycznych. Nawet przy mikrofirmach szansa na skuteczną konkurencję w mocno rozwiniętym ekosystemie jest trudna, a może dla wielu nawet nierealna. Mimo to, jak lemingi rzucamy się w tą przepaść wierząc w cud.

Ciągle słyszę, że w Polsce jest za mało jednoosobowych firm. A ja twierdzę, że jest ich za dużo, co zmniejsza efektywność i polskie PKB. Ludzkość ma to do siebie, że wielkie rzeczy robi się kolektywnie. Samemu to można się podrapać po tyłku, choć i tu nawet miło poprosić o pomoc.

Rodzi się więc pytanie: czy sam, bez wiedzy, bez doświadczenia, bez pieniędzy, czy nawet bez umiejętności ich pozyskiwania mogę coś zdziałać w tym świecie? Być może. To się podobno zdarza, choć ja nie potrafię znaleźć takich przykładów w dzisiejszej rzeczywistości.

Znajduję za to tysiące przykładów spektakularnych sukcesów opartych o świetnie przygotowany plan, o umiejętność tworzenia nie tylko wspaniałych projektów, ale i organizacji. Przedsiębiorczość nie różni się niczym od innych ludzkich aktywności. Czy będziesz muzykiem, lekarzem, czy może astronautą — musisz się szkolić. Żeby się posuwać do przodu, trzeba się rozwijać, uczyć, modelować, dawać ponieść fantazji i podejmować ryzyko (policzalne). Nie twierdzę tu, że jedyną drogą to konieczność pójścia do szkoły. Wręcz przeciwnie. Dzisiaj mamy Internet — dostęp do niewyobrażalnych pokładów wiedzy, analiz, raportów, książek, artykułów, a przede wszystkim do milionów ludzi gotowych nam na każdym etapie pomóc. Nawet jeżeli potrzebujemy o coś zapytać osobę pokroju Elona Muska, to gwarantuję, że da się to zrobić (nawet nie jest to tak skomplikowane, jakby się wydawało). Większość z tych osób da się zaprosić na obiad i z ogromną chęcią podzieli się swoją wiedzą, a może nawet zostanie Twoim mentorem.

Obserwuję to, co dzieje się dookoła mnie. Co widzę? Widzę, że jako niedoświadczeni przedsiębiorcy rzucamy się w jakiś nurt, pasję, staramy się to komercjalizować, ale w żaden sposób nie rozwijamy umiejętności biznesowych. Kiedy pytam: co zrobiłeś, żeby pchnąć tę firmę do przodu; jaką masz strategię; jakie cele na jutro, na koniec roku, za 5 lat; jak wygląda kwestia sprzedaży; komunikacji; albo nawet jak wygląda twój rynek? Wtedy widzę wielkie oczy i na ogół kończy się stwierdzeniem: „stary, ZUS mnie kroi, Urząd Skarbowy okrada podatkami, więc jak do kurwy nędzy mam się rozwijać. Nie mam nawet na pensje dla ludzi, więc jak mam ich zatrudnić?”

Patrzę na takiego osobnika i widzę… siebie wiele lat temu. Mitomana, któremu nikt nie powiedział, jak działa ten świat. Fantastę, który uwierzył, że można zbudować coś wielkiego tylko wydumanymi ambicjami i dobrymi chęciami. Choć ja mam usprawiedliwienie (przynajmniej przed sobą). Miałem wielką firmę, która zaliczyła konkretną glebę w początkach internetu na fali globalnego tsunami (słynna bańka internetowa). Później już nie chciałem robić biznesu z innymi, pewnie podświadomie, podejmować ryzyka, a bez niego nie da się zbudować absolutnie nic. Sam, sam i tylko sam.

Teraz chcę Wam krzyknąć najgłośniej, jak potrafię — jeżeli marzy Ci się własna organizacja, chcesz być drugim facebookiem, inspirują Cię wielkie sukcesy — weź się za siebie.Ucz się dokładnie tego, czego potrzebujesz (i niczego więcej, bo nie będziesz miał na to czasu). Zacznij od zrozumienia, że na starcie absolutnie najważniejszą Twoją kompetencją będzie umiejętność budowania relacji z ludźmi, bez których nie będziesz w stanie przeskoczyć pewnego pułapu. Co więcej, to w większości przypadków będą ludzie onieśmielający Ciebie wiedzą, wykształceniem i doświadczeniem. Wielokrotnie uklękniesz z wrażenia. Nie tylko będziesz musiał z tym żyć, ale przede wszystkim przekształcić to w Twoje najmocniejsze oręże. Jeżeli zobaczą w Tobie lidera i wizjonera, być może zainwestują swój czas i kapitał. A wtedy Twoja firma rozkwitnie. Mądrzy ludzie mają świadomość, że prawdziwa magia dzieje się na styku wielu kompetencji, bo nikt z nas nie jest alfą i omegą. Jedynie tybędziesz musiał być interdyscyplinarny, reszta ma być wyspecjalizowana.

Im szybciej zrozumiesz, co nie jest Twoją mocną stroną, tym lepiej dla twojej kariery. Jednak bez cech, o których piszę powyżej nie masz żadnych szans, choćby nie wiem, jak genialny będziesz w innych dziedzinach.

Analizując inspirujące sukcesy z innych kontynentów dostrzegam zawsze i wszędzie ten sam mianownik. Charyzmatycznych founderów potrafiący połączyć kompetencję genialnych współpracowników i wykrzesać z tego miksu niezwykłą energię ocierającą się o granice cudu gospodarczego. Praktycznie w żadnym z przypadków, które mam na myśli, założyciele nie byli szczególnie błyskotliwi w budowaniu dużych organizacji. Nie mniej, zdawali sobie z tego sprawę i jeszcze we wczesnej fazie (startup) potrafili wypełnić te luki odpowiednimi osobami.

Skąd jednak wiedzieli, że to jest tak ważne? Raczej nie ze szkoły, bo wielu z nich bardzo szybko porzuciło uczelnie (co nie znaczy, że skończyli się uczyć). Jedyne wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy, to presja i mądrość otoczenia. Ta kultura budowania świadomości przedsiębiorczości musi pochodzić z dzieciństwa, z tego, co nam do głowy świadomie, czy nieświadomie wbijali rodzice, media, filmy, sąsiedzi, ulica, czyli wspomniane już otoczenie. To mnie bardzo fascynuje, tym bardziej, kiedy patrzę na moją 3 letnią córkę i uświadamiam sobie, w jak odmiennym otoczeniu przyszło jej żyć. Mind blowing.

I na koniec — kto Wam do cholery wmówił, że jedyną drogą do szczęśliwego życia jest posiadanie własnej firmy? To wręcz milenijny bullshit. Mamy w Polsce pierdyliard jednoosobowych działalności. Podejrzewam, że wiele z nich doprowadziło rodziny na krawędź ubóstwa. Obserwuję to nawet w moim środowisku (firm internetowych). To wyjątkowo przykre, bo mimo wszystko ta dziedzina wymaga trochę szerszych horyzontów życiowych. Rozumiem, że można sobie dać szansę, bo nigdy nie wiadomo, jakie mamy w sobie talenty. Ale 5 lat w gnoju i znoju bez szans na poprawę? To trochę długi i kosztowny czas na walidowanie swoich hipotez. Rzuć to w cholerę i dołącz do jakiegoś teamu, z którym Twoje inne talenty rozkwitną. Życzę Ci tego z całego serca.

Jeżeli jednak nie będziesz chciał się poddać, to zmień podejście, bo już wiesz, że coś jest nie tak, czemu jesteś winny tylko i wyłącznie Ty sam. Nie ZUS, nie Urząd Skarbowy, nie politycy, nie rząd — Ty, Ty, Ty! Nie bój się pytać, szukaj pomocy, szukaj partnerów, którzy wypełnią Twoje braki.

Wypada jeszcze zapytać: a gdzie w tym wszystkim pasja, którą większość określa Świętym Grallem sukcesu? Pozwólcie, że o tym nawet nie będę pisał. To jest tak jasne, że aż szkoda prądu na kontynuowanie. Truizm.

Czy mam rację? Wdrożenie przeze mnie tej filozofii sprawiło, że firma, która w zasadzie ruszyła (jako projekt) zaledwie dwa lata temu, wyceniana jest przez rynek na kilkadziesiąt milionów. W zespole partnerów i współpracowników mam takich ludzi, że kilka lat temu nie śmiałbym nawet do nich zadzwonić i zapytać: która godzina. W ciągu ostatnich 2 miesięcy poznałem więcej prezydentów, prezesów, polityków, ministrów, liderów opinii, niż przez całe swoje 40 letnie życie. To nakręca niezwykłą spiralę pewności siebie, która potrafi zarażać innych. A gdzie to nas zaprowadzi? Wiemy, gdzie będziemy za 3 lata, ale dalej jest mgła — póki co.

Polska jest piękna i pełna możliwości. Widzisz, co chcesz widzieć. Można budować bez legendarnych układów, pleców, konotacji. Do tego z perspektywą na cały świat, bo on teraz patrzy w naszą stronę z zazdrością.

A więc: — get inspired, get motivated, get things done.
Ładowanie komentarzy...
Pomyślnie zapisałeś się do Jesion: Uniting Perspectives on Society, Science, Technology & Art
Świetnie! Następnie przejdź do kasy, aby uzyskać pełny dostęp do wszystkich treści premium.
Błąd! Nie można się zarejestrować. Niepoprawny link.
Witamy ponownie! Pomyślnie się zalogowałeś.
Błąd! Nie można się zalogować. Proszę spróbować ponownie.
Sukces! Twoje konto zostało w pełni aktywowane, masz teraz dostęp do wszystkich treści.
Błąd! Operacja pobrania środków przez Stripe nie powiodła się.
Sukces! Twoje dane rozliczeniowe zostały zaktualizowane.
Błąd! Aktualizacja informacji rozliczeniowych nie powiodła się.