Wstępna analiza kontraktu MRiT z ESA

Gdybyście byli ciekawi, co tam słychać na polu "walki" o licencję na Ignisa, to nie mam dobrych wieści. Udało mi się dzisiaj uzyskać dostęp do kontraktu podpisanego przez Ministerstwo Rozwoju i Technologi z ESA. Przyznam bez bicia - jako podatnik nie jestem zadowolony z jego treści. Kluczowe dla mnie paragrafy dotyczące nazwy i loga brzmią po prostu irracjonalnie.

Kontrakt MRiT (Ministerstwa Rozwoju i Technologii) z ESA zawiera bardzo sprytne zapisy. Formalnie zapewniają one prawo własności intelektualnej do nazwy i loga ministerstwu (MRiT), ale w praktyce umożliwiają ESA niemal całkowitą kontrolę. MRiT zaproponowało nazwę i logo misji, ESA otrzymała bezpłatną, niewyłączną licencję na ich użycie, lecz jednocześnie zablokowano jakiekolwiek komercyjne wykorzystanie tych elementów bez zawarcia dodatkowej umowy, wymagającej zgody nie tylko MRiT i ESA, ale także Axiom Space.

Dwa najważniejsze zapisy (moje tłumaczenie):
"ESA i MRiT uzgodnią nazwę oraz logo dla misji astronauty; nazwa i logo zostaną zaproponowane przez MRiT, a ESA otrzyma bezpłatną licencję na korzystanie z nazwy i logo w związku z misją astronauty, zgodnie z warunkami określonymi we wspólnym planie komunikacji ESA/MRiT. ESA będzie koordynować ustalenia dotyczące wybranej nazwy i logo misji z firmą Axiom oraz NASA."

oraz:

"Strony będą informować się wzajemnie o wszelkich działaniach komercyjnych wynikających z niniejszej umowy, w tym dotyczących sponsorowania oraz komercyjnych ładunków. Strony przygotują odrębną, dedykowaną umowę dla każdej działalności komercyjnej angażującej astronautę oraz nazwę i logo misji, jeszcze przed jej rozpoczęciem."

Brzmi niegroźnie, ale ten punkt oznacza, że umowa nie nakłada na ESA obowiązku udzielania licencji ani nie ustanawia automatycznego mechanizmu zatwierdzającego. Dedykowane porozumienie musi być uzgodnione przez obie Strony – brak podpisu którejkolwiek (w tym ESA) oznacza brak licencji.

Z pozoru niewinny zapis, w praktyce skutecznie zamyka drogę dla 99.99% komercyjnych inicjatyw związanych z misją, a być może i wszystkich. Wystarczy, że ESA się na coś nie zgadza i to zamyka sprawę. Może dalej kultywować swoją fobię do prywatnego biznesu, którego nie może kontrolować agresywnymi kontraktami.

To też tłumaczy, dlaczego Polsa, mimo że wydała pieniądze na projekt oficjalnego plakatu autorstwa Andrzeja Pągowskiego, nie ma możliwości jego dystrubucji, bo nie jest w stanie udzielić nikomu komercyjnej licencji bez zgody ESA. A ESA ma przecież swój sklep z "gadżetami", więc... to taki "lekki" konflikt interesów.

Rozumiecie? Powiem to jeszcze raz, ale prościej: Państwo Polskie ma IP do nazwy i loga, ale nie może nic z tym komercyjnie w praktyce zrobić. ESA ma tylko bezpłatną licencję "royalty free" i może sobie dowolny merch sprzedawać, na którym zarabia także holenderska firma Monday Merch. Przyznacie, że trudno nie odnieść tu wrażenia "pozornego prawa własności". No chyba, że ja czegoś nie rozumiem. Fakt jest jednak taki, że w żadnej innej branży nie spotkałem się z tak nienaturalnie odwróconą relacją licencji do własności - ogon merda psem. Negocjowałem i podpisywałem w życiu tonę umów zawierających komponent IP. Trudno nie odnieść wrażenia, że ktoś po naszej stronie miał dobre intencje (przewidział komercyjne potrzeby), ale ostatecznie został ograny przez "stare nieracjonalne zasady ESA" (rzekome otwarcie się na komercyjne zastosowania, wspólne umowy versus ostateczny pat i blokada).

Nie ustąpię. Mam w zanadrzu jeszcze plan B, jakby ta ścieżka nie przyniosła plonu. Podjąłem się trudu negocjowania jednocześnie z ESA, Axiom, Polsa (apel: byłoby miło, jakbyście odpisali), węgierskim HUNOR oraz hinduskim ISRO. No i to nie wszystko - kontrakt stanowi, że wszystkie negocjacje dotyczące komercyjnego użycia nazwy misji, astronauty, loga - muszą być podpisane przez MRiT. Liczyłem, że uda się tego uniknąć, bo w rządzie szykują się zmiany, więc nie jest to najszczęśliwszy moment.

Podsumowując - kontrakt stanowi idealny przykład na to, jak stworzyć pozory pełnej własności, zachować kontrolę na poziomie teoretycznym, a jednocześnie w praktyce oddać decyzyjność w ręce innej agencji, której grafik/pracownik ostatecznie i tak przygotował oficjalne insygnia misji, co samo w sobie jest dziwne, bo logo miało przygotować MRiT.

Nie mogę zaakceptować faktu, że płacąc za misję tak ogromne środki (100% jej kosztów) nie wykorzystaliśmy szansy sprawiedliwego zabezpieczenia naszych interesów. Promocja tej dziejowej misji w przestrzeni publicznej jest mizerna i w niczym nie przypomina profesjonalnej kampanii PR/marketing. Newsy zaraz wyschną. Społeczeństwu nie dano nawet szansy rozpalenia ognia inicjatywy i przedsiębiorczości. Bez licencji komercyjnej wszystko pozostanie już na zawsze w sferze teorii i westchnień, a kolejne loty (oby było ich jak najwięcej) nie dadzą już takiej szansy. Subtelnie przypomnę: nie transmitowano lądowania misji Apollo 17 na Księżycu w amerykańskiej telewizji na żywo, ponieważ w tym samym czasie transmitowano mecz futbolu amerykańskiego. Oby u nas się to nie powtórzyło.

Na koniec pogadajmy jeszcze o kwestii samego finansowania. Pewnie czytaliście komentarze mówiące o tym, że Polska wcale nie zapłaciła za tę misję, że to w ramach powiększonej składki, że... blabla offset kontraktowy, etc. To jawna bzdura nie mająca najmniejszego potwierdzenia w lekturze kontraktu. Niezależnie od składki po prostu KUPILIŚMY od ESA organizację tej konkretnej misji za 65M euro. Opisywanie tego w jakikolwiek inny sposób jest czystą fantazją. Z tej puli wróci tylko niewielka część (pozostała po opłaceniu 2 pierwszych pozycji, czyli Axiom i usługi ESA). Żeby dokładnie ustalić, ile ESA wyda na kontrakty związane z przeprowadzanymi na ISS eksperymentami, trzeba by poznać wartość "biletu" Axiom. Niestety, tu Axiom Space nałożył surową klauzulę tajemnicy przedsiębiorstwa. Najwyższa wartość o jakiej słyszałem, to kilka milionów euro (<5).

W pełnej kwocie 65 milionów euro zawierają się:
1. Koszty usług misji Axiom („Axiom Mission Services”) – zapłacone przez ESA do Axiom, a następnie zwrócone przez MRiT. (wartość jest niejawna w związku z polityką cenową Axiom)
2. Koszty szkolenia astronauty, opieki medycznej i innych usług wsparcia – około 2 mln EUR.
3. Koszty związane z zakupem i wyborem eksperymentów narodowych – pozostała część puli, po odliczeniu dwóch powyższych.

Polska (poprzez MRiT) ponosi więc ten wydatek dodatkowo, niezależnie od rocznej składki członkowskiej do ESA. Jest to osobny, dedykowany budżet na konkretną misję, a nie wydatek pokrywany ze składek członkowskich. To niestety oznacza, że można było z ESA wynegocjować co-branding dla tej misji. Poszliśmy po najprostszej lini oporu i podpisaliśmy template podsunięty przez ESA.

Jeżeli więc gdzieś jeszcze raz przeczytacie, że Polska wcale nie kupiła tej misji, albo, że "tak wyglądają zasady misji załogowych ESA", to oznacza, że interlokutor albo nie wie, o czym pisze, albo zadymia świadomie.

Ładowanie komentarzy...
Pomyślnie zapisałeś się do Jesion: Uniting Perspectives on Society, Science, Technology & Art
Świetnie! Następnie przejdź do kasy, aby uzyskać pełny dostęp do wszystkich treści premium.
Błąd! Nie można się zarejestrować. Niepoprawny link.
Witamy ponownie! Pomyślnie się zalogowałeś.
Błąd! Nie można się zalogować. Proszę spróbować ponownie.
Sukces! Twoje konto zostało w pełni aktywowane, masz teraz dostęp do wszystkich treści.
Błąd! Operacja pobrania środków przez Stripe nie powiodła się.
Sukces! Twoje dane rozliczeniowe zostały zaktualizowane.
Błąd! Aktualizacja informacji rozliczeniowych nie powiodła się.